Urodzona jako człowiek - Okładka książki

Urodzona jako człowiek

A. Makkelie

Więzień

– Proszę, przestań! – błagała. Błagała, żeby beta już jej nie torturował.

– Dlaczego miałbym przestać? Za dobrze się bawię! – Pokazał pazur i wbił go w jej klatkę piersiową. Krzyknęła z bólu, a jej wzrok zaczął się zamazywać. Usłyszała śmiech innych.

Odkąd rodzice odrzucili ją za to, że nie jest wilkiem, jej wataha torturowała ją i znęcała się nad nią za "bycie człowiekiem".

Cofnął pazur, a krew trysnęła na zewnątrz. Krzyknęła ponownie i upadła na kolana. Wszyscy się śmiali, gdy zaczęła płakać. Nawet jej alfa miał ją gdzieś.

Dlaczego miałaby go obchodzić, skoro nawet jej rodzice o nią nie dbali?

Beta kucnął obok niej i spojrzał jej głęboko w oczy. – Nigdy więcej mnie nie lekceważ – splunął jej w twarz i odszedł.

Zrobiła wszystko, co w jej mocy, żeby wstać i pobiegła w stronę lasu. Zostawiła za sobą watahę i po prostu biegła dalej.

Po pewnym czasie padła na kolana i zaczęła głośno płakać. Chciała uciec.

Pójść do ludzi i nigdy nie oglądać się za siebie, ale nie mogła, bo znaleźliby ją i uprzykrzyliby jej życie jeszcze bardziej niż do tej pory.

Spojrzała na ranę i poczuła, jak ból przeszywa całe jej ciało.

Każdy wilkołak rodził się z ludzkim i wilczym ciałem, więc nigdy nie był naprawdę samotny, bo jego wilk zawsze był w pobliżu.

Z wyjątkiem niej. Ona urodziła się tylko z ludzkim ciałem; jej wilk nigdy się nie pokazał. Lekarz stada powiedział, że jej wilk umarł w niej podczas jej narodzin.

Powiedzieli, że to jej wina, że jest człowiekiem. Jej rodzice próbowali wszystkiego, aby dać jej wilcze życie. Ugryźli ją nawet więcej razy, niż mogła zliczyć, w nadziei, że jej wilk się obudzi.

Powoli, ale stanowczo, wstała i podeszła do małej rzeki. Namoczyła koszulę w rzece i przyłożyła ją do rany. Przygryzła wargę, starając się nie krzyczeć, co na szczęście się udało.

Stado nie musiało znowu cieszyć się z jej bólu...

Usiadła oparta plecami o drzewo i wpatrywała się w rzekę. Spojrzała na swoje ramię i brzuch i zobaczyła stare ślady po ugryzieniach ojca i niezliczone blizny po pozostałych członkach stada.

Na jej ciele nie było prawie żadnego fragmentu, który nie byłby pokryty bliznami. Po policzkach popłynęły jej łzy. Miała dwadzieścia lat, a przez piętnaście z nich była torturowana i maltretowana.

Niezliczoną ilość razy pragnęła, żeby ją po prostu zabili, ale nigdy tego nie zrobili.

Nie miała nikogo.

Gdyby jej wilk żył, nigdy by się tak nie czuła; do diabła, byłaby normalna i nie wydarzyłoby się nic z tego, co spotkało ją przez te piętnaście lat!

Zamknęła oczy i oparła głowę o drzewo.

Po chwili w powietrzu rozległy się krzyki. Podniosła się i zobaczyła, że jest już noc. Założyła koszulę i zaczęła biec w stronę watahy.

Krzyki stały się głośniejsze i usłyszała wycie wielu wilków. Gdy się zbliżyła, zobaczyła krwawą jatkę. Wilki leżały porozrywane na ziemi, a jej wataha walczyła z innymi wilkami.

Zaraz, dlaczego inna wataha z nimi walczy?

Zanim zdążyła się tego dowiedzieć, zobaczył ją brązowy wilk i pobiegł w jej kierunku. Gdy tylko go zobaczyła, wiedziała, że to łotr. Zaczęła biec w kierunku drzewa.

Łotr wył, gdy ją doganiał. Wskoczyła na drzewo i chwyciła się gałęzi. Poczuła, że ból z rany przeszywa jej ciało, ale zignorowała to. Od tego zależało jej życie.

Podciągnęła się i chwyciła kolejną gałąź. Łotr skoczył na drzewo i ugryzł ją w nogę. Krzyknęła, gdy pociągnął ją na ziemię.

Desperacko czołgała się do tyłu, gdy wilk powoli szedł w jej stronę. Skoczył i przygniótł ją do ziemi. Zamknęła oczy, bo wilk miał zamiar wbić zęby w jej gardło.

Wiedziała, że jej straszne życie zaraz się skończy.

Ale zamiast poczuć przeszywający ból, poczuła, że wilk trochę się wycofuje. Otworzyła oczy i spojrzała na wilka, który siedział na niej.

Patrzył nie na nią, lecz na dużego szarego wilka stojącego obok nich.

Kolejnego łotra.

Łączyli się jaźniami, rozmawiając ze sobą za pomocą swoich umysłów.

Szary wilk spojrzał na nią. Jego oczy były brązowe. Wilk przygniatający ją do ziemi również na nią spojrzał i warknął. Odsunął się i zaczął zmieniać się z powrotem w człowieka. Szary wilk również zmienił się w człowieka.

Obaj mężczyźni byli wspaniali i...

Nadzy...

Odwróciła wzrok i zmusiła się do spojrzenia na ich twarze. – Kim jesteś? – zapytała szarego wilka, było oczywiste, że to on tu rządzi.

Jego brązowe oczy były prawie czarne, a włosy jasnobrązowe. Nie odpowiadając na pytanie, człowiek, który był brązowym wilkiem, chwycił ją i pociągnął na nogi.

Krzyknęła, gdy jej rana znów się otworzyła.

Drugi mężczyzna zauważył to i podszedł do niej. – Jesteś człowiekiem? – Wyglądał na zaskoczonego i zaczął się śmiać. Inny wilk podszedł, a mężczyzna odwrócił głowę, gdy się porozumieli.

– Dobre wieści są takie, że wataha, która cię więziła, została w większości wybita, a ci, którzy przeżyli, rozproszyli się – powiedział jej.

Mimo że byli dla niej okropni, poczuła smutek... Myśl o tym, że jej rodzice nie żyją, była myślą, której nigdy nie chciała mieć.

– Zła wiadomość – kontynuował – jest taka, że jesteś teraz naszym jeńcem. – Zaczął się śmiać i odszedł.

– Puść mnie! – powiedziała.

Odwrócił się. – Ona umie mówić!

– Do diabła, tak, umiem mówić. Nie mam dla ciebie żadnej wartości, więc po prostu mnie puść. – Podszedł do niej i zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy.

– To ja zdecyduję, czy masz dla mnie wartość, czy nie. Dlaczego byłaś tu przetrzymywana?

Wiedziała, że jeśli powie mu, że jest częścią watahy, którą właśnie zabili, również zostanie zabita. Dlatego trzymała buzię na kłódkę.

Pociągnął jej koszulę – która, na szczęście, miała długie rękawy, więc nie mógł zobaczyć jej blizn – trochę w dół i spojrzał na jej ranę. – Jakoś się dowiem. Ale będzie ci łatwiej, jeśli po prostu mi powiesz.

– Nie muszę ci nic mówić, brudny łotrze!

Uderzył ją w twarz i chwycił za gardło. – Wkurzanie mnie nie leży w twoim najlepszym interesie, człowieku!

Zachłysnęła się powietrzem i złapała go za nadgarstek.

– Może i jestem łotrem, ale wciąż jestem wilkiem, a ty? Jesteś tylko człowiekiem, który nic o nas nie wie.

Był tego naprawdę pewien. Ale się mylił.

– Wiem więcej, niż myślisz – powiedziała. Puścił jej gardło. Upadła na kolana, kaszląc.

– Przekonamy się o tym – powiedział. Uderzył ją w głowę i wszystko stało się czarne.

Kiedy się obudziła, ból głowy był nie do zniesienia. Znajdowała się w podupadłym domu, starej watahy, który od lat nie był przez nikogo używany. No, najwyraźniej z wyjątkiem łotrów.

Usiadła i zdała sobie sprawę, że leży na kanapie. Ręce miała związane za plecami, ale jej nogi wolne. Przywódca łotrów przeszedł obok niej i spojrzał na nią. – Dzień dobry – powiedział.

Na szczęście tym razem miał na sobie ubranie.

– Gdzie ja, do cholery, jestem? – zapytała.

Uśmiechnął się – to ja tutaj jestem od zadawania pytań. Kim jesteś?

Nie odpowiedziała.

– Dlaczego trzymali cię w niewoli?

Brak odpowiedzi. Zaczął się denerwować. – Słuchaj. Daję ci szansę na szczerość, żebym nie musiał cię skrzywdzić.

Żyła z bólem przez piętnaście lat, mogła to znieść. – Nie muszę ci nic mówić.

– Ależ musisz. W każdym razie jeśli chcesz żyć. – Znów się uśmiechnął.

– Kto powiedział, że chcę żyć?

Jego uśmieszek zniknął i ustąpił miejsca spojrzeniu pełnemu zaskoczenia. Złapał ją za ramię i pociągnął do góry. – Jeśli nie chcesz żyć, to dlaczego uciekałaś od Spencera?

– Spencera?

– Brązowego wilka, który cię zaatakował. – To było dobre pytanie. Pytanie, na które nie potrafiła odpowiedzieć.

– Blake! – Na dźwięk swojego imienia odwrócił się i spojrzał na Spencera stojącego w drzwiach. – Oni tu są! – powiedział Spencer.

– Jak oni nas znaleźli? – warknął Blake. Natychmiast spojrzał na nią i zobaczył jej zakrwawione ubranie. – Kurwa. – Pociągnął ją w stronę drzwi. – Czas na walkę. Miej na nią oko. Może być ważna.

– Poważnie? To przez nią nas znaleźli!

– Był jakiś powód, dla którego ją tam trzymali; musimy się dowiedzieć jaki. A możemy się tego dowiedzieć tylko wtedy, gdy ona żyje! – warknął Blake.

– Dobrze! – warknął Spencer. Złapał ją za ramię i wyciągnął na zewnątrz. W oddali słyszeli wycie wilków, które szybko się zbliżały.

– Kim one są? – zapytała. Spencer nie odpowiedział i pociągnął ją za sobą do lasu. Biegł szybko. Szybciej niż ona. Jej nogi zaczęły dawać o sobie znać. – Nie mogę!

Spencer podniósł ją, a z jej ust wydostał się mały krzyk. – Trzymaj buzię na kłódkę! – warknął na nią. Od razu wiedziała, że musi być posłuszna. Zaczął biec.

Nie mogła się powstrzymać od mdłości. Usłyszała wycie kolejnego wilka i spojrzała przez ramię Spencera. Piękny czarny wilk doganiał ich, a za nim podążał brązowy wilk.

– Um, Spencer? – Zanim zdążył jej odpowiedzieć, czarny wilk wgryzł się w nogę Spencera. Upadli na ziemię, a Spencer szybko zmienił się w swojego wilka.

Warknął na brązowego wilka, który stał z nim twarzą w twarz. Czarny wilk był skupiony na niej.

– Kim ona jest?

– Nie wiem, ale coś jest z nią nie tak.

– Ona jest człowiekiem!

– Stwierdzasz oczywistość, Mike.

– Ale, wciąż, jest w niej coś innego.

– Wiem; dowiemy się tego, gdy skończymy z tymi pieprzonymi łobuzami.

Mimo że nie słyszała, jak wilk i człowiek rozmawiają ze sobą, widziała, że jest zdezorientowany.

Kiedy wilkołak był człowiekiem, był jedną osobą, która przez większość czasu sprawowała kontrolę. Gdy był wilkiem, jego wilcze ja przejmowało kontrolę.

Kiedy byli wilkami, mogli się ze sobą komunikować, ale w ludzkiej postaci mogli tylko czuć wzajemną obecność.

Wilk był odrębną częścią i miał inne imię niż postać ludzka.

Zrobił krok w jej stronę, a ona usłyszała warczenie Spencera. Brązowe wilki zaczęły walczyć. Czarny wilk nie zwracał na nich uwagi i skupił się tylko na niej.

Znalazła w sobie siłę, żeby wstać i zaczęła biec. Wilk skoczył na nią i popchnął ją na ziemię. Odwróciła się na plecy i spojrzała w jego piękne, orzechowe oczy.

On zaczął się obracać i po kilku chwilach na jej głowie siedział już nie wilk, lecz mężczyzna. Jego włosy były tego samego koloru co futro. Czarne jak noc.

– Kim jesteś? – zapytał.

Nieważne, jak był piękny, nie chciała znów być więźniem. Podrzuciła nogę do góry i ugodziła go w brzuch. Warknął i przewrócił się na bok.

Wstała i znów zaczęła biec. Obejrzała się za siebie i wpadła prosto na szarego wilka.

Blake'a.

Upadła na ziemię i spojrzała w jego brązowe oczy. W jakiś sposób wyglądał na zmartwionego. Usłyszała za sobą warczenie. Odchyliła głowę i zobaczyła czarnego wilka. Wilki warczały na siebie nawzajem.

To była walka, w której nie chciała brać udziału. Blake skoczył na czarnego wilka i próbował ugryźć go w szyję. Czarny wilk był większy, przygniótł Blake'a do ziemi i spojrzał na niego.

Blake zdołał go odepchnąć.

Znów na siebie warknęli. Nie chcąc widzieć, co z tego wyniknie, wstała i zaczęła biec. Tym razem nie oglądała się za siebie.

W okolicy było wiele wilków, ale nie obchodziło jej to. Pragnęła tylko wolności.

Po tym wszystkim, co się wydarzyło, potrzebowała oczyścić głowę i dowiedzieć się, co się naprawdę stało. Biegła dalej, nie zważając na nic.

Była zbyt daleko, by słyszeć warczenie, ale wiedziała, że nie jest jeszcze bezpieczna.

Miała rację.

Nie minęła chwila, a została pchnięta na ziemię i otoczona przez wilki. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła, był grzbiet noża uderzającego w jej głowę.

Obudziła się powoli. Bolało ją całe ciało. Sięgnęła do skroni i zdała sobie sprawę, że ma wolne ręce. Rozejrzała się i zobaczyła, że nie jest już w rozpadającym się domu.

Zamiast tego leżała na szpitalnym łóżku w ambulatorium.

– Dzień dobry. – Zdziwiła się na powitalne słowa człowieka, który ją schwytał. Czarnego wilka. – Wszystko w porządku? Twoje rany były dość duże.

Jej twarz zbladła. – Patrzyłeś na moje ciało?

Uśmiechnął się.

– A co, jeśli tak?

Wściekłość wypełniła jej ciało i natychmiast wstała, chcąc go zaatakować. Podniosła rękę, ale gdy zaczęła go uderzać, złapał ją za nadgarstek i popchnął na ścianę. – Puść mnie!

Znowu się uśmiechnął. – Uspokój się, dziewczyno. Nie patrzyłem na ciebie. Lekarka powiedziała mi, że miałaś szczęście. Gdyby cię nie opatrzyła, twoje rany uległyby zakażeniu i umarłabyś.

Spojrzała w dół i zobaczyła, że ma na sobie białe spodnie do biegania i białą koszulkę z długim rękawem. Podążył za jej spojrzeniem. – Zmieniła też twoje ubranie – powiedział.

Na chwilę zamknęła oczy. – Co jeszcze powiedziała ci o moim ciele? – spojrzała na niego.

– Tylko tyle, że masz kilka blizn. Ale nie wydaje mi się to dziwne, skoro byłaś w niewoli jakichś łotrów.

Odepchnęła go od siebie. – A teraz jestem w twojej.

– Nie mogę cię puścić. Łotry znów cię schwytają, a lasy nie są bezpieczne poza granicami stada. Więc tak, na razie jesteś.

Nie mogła w to uwierzyć. W ciągu zaledwie kilku dni była więźniem trzech różnych stad!

– Kim jesteś? Dlaczego buntownicy cię schwytali?

– Spierdalaj. – Uderzyła go w ramię, gdy przechodziła obok niego, ale nie odeszła daleko. Złapał ją za ramię i przyciągnął z powrotem do ściany.

– Kim ty, do cholery, jesteś? – powtórzył.

Spojrzała w jego orzechowe oczy i chciała w nich utonąć. – Powiedziałam, odpierdol się!

Był coraz bardziej sfrustrowany. – Przynajmniej powiedz mi, jak masz na imię – Był coraz bardziej sfrustrowany..

– A ty?

Uśmiechnął się. – Dominic. A teraz powiedz mi swoje. Przynajmniej to jesteś mi winna.

– Za co?

– Za uratowanie ci życia.

Okej, niech będzie.

– Kiara.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea