Cena wolności - Okładka książki

Cena wolności

Silver Taurus

Klątwa

AMARI

Zacisnęłam zęby.

– Może użyjemy czegoś innego? Ona nie krzyczy – powiedział jakiś głos, a ja próbowałam go zignorować i skupić się na pieprzonym biczu na plecach.

– Wystarczy! Użyj drugiego bicza, tego z kolcami – powiedział inny głos, znudzony.

Ciężko przełykając ślinę, próbowałam przygotować umysł na to, co miało nastąpić. Mdłości, które we mnie narastały, utrudniały mi nawet oddychanie.

W milczeniu patrzyłam na ścianę przede mną. Nie mogłam się przy nich rozpłakać, nie po raz kolejny.

– Zobaczymy, czy tym razem będziesz krzyczeć – powiedział głos za mną.

Trzymałam głowę opuszczoną. Moje czekoladowo-brązowe włosy okalały moją twarz. Krew, która wcześniej kapała mi z czoła, teraz zaschła na twarzy, a włosy przykleiły się do niej.

Słysząc, jak metalowe kolce drapią betonową podłogę, przygryzłam mocno wyschniętą wargę.

Powstrzymaj się, mruknęłam wewnętrznie. Nie zamierzałam pokazać tego, jaka jestem słaba. Nigdy nie okazywałam i nie będę okazywała swojej słabości.

Czułam, że to znowu wraca.

Warga bolała mnie od zbyt intensywnego gryzienia. Metaliczny smak sprawił, że zakręciło mi się w żołądku. Jak długo zamierzali mnie w ten sposób trzymać?

Poczułam, jak pieczenie rozchodzi mi się po plecach. Mój wzrok się rozmazał. Przeklinałam pod nosem. Po prostu postaraj się nie zemdleć. Utrata krwi sprawiła, że trudno mi było utrzymać otwarte oczy.

– Dość – powiedział męski głos, a ja westchnęłam z ulgą. – Zamknij ją w jej pokoju. Żadnego jedzenia, tylko woda.

Upadłam na kolana, gdy odblokowali łańcuchy. Podłoga była mokra od krwi. Ręce mi się trzęsły.

Moje oczy zaczęły płonąć, a łzy walczyły o to, by spłynąć. Nie mogłam, nie tutaj.

Krzyknęłam, gdy poczułam, że szarpią mnie za włosy. Próbowałam dosięgnąć osoby, która mnie ciągnęła, ale nie mogłam. Dlaczego byłam taka słaba?

Gdy klucze zabrzęczały, otworzyły się drzwi i mężczyzna wrzucił mnie do środka. Uderzając twarzą o zimną betonową podłogę, jęknęłam. Próbowałam podnieść swoje obolałe ciało, ale nagły ból w żebrach sprawił, że zaczęłam łapać powietrze.

– Suka – warknął mężczyzna, kopiąc mnie ponownie. Odkaszlnęłam, próbując zaczerpnąć powietrza. Oddychając ciężko pozwoliłam na to, aby moje ciało uderzyło o ziemię.

Mężczyzna tylko ze mnie zadrwił i zatrzasnął drzwi. W końcu, w ciszy, pozwoliłam sobie na to, by popłynęły mi łzy. Szlochy bólu, smutku i szaleństwa sprawiły, że zastanawiałam się, dlaczego to się stało.

Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego życie jest czasem niesprawiedliwe? Dlaczego niektóre rzeczy się zdarzały? Dlaczego taka dziewczyna jak ja, której jedynym przewinieniem, jakie popełniła, było urodzenie się, zasłużyła na taki ból?

Urodzenie się było jedynym grzechem, jaki miałam. Bycie przeklętą od chwili narodzin było moim krzyżem, który musiałam dźwigać aż do śmierci. Miałam rodzinę, albo raczej oni nazywali się moją rodziną, ale tylko ją udawali.

Ja byłam tylko tą nieszczęśliwą. Dziewczyną, która została przeklęta z powodu błędu popełnionego przez mojego tak zwanego ojca. Czy to była moja wina? Nie. Ale teraz musiałam poradzić sobie z jego błędami.

Uspokoiwszy się, powoli wstałam. Moja podarta sukienka ledwo zwisała z mojego chudego ciała. Zdjęłam ją i poszłam do łazienki.

Z każdym krokiem czułam ból, aż w końcu sięgnęłam po światło. Zapalając je, zamknęłam oczy. Oślepiające, żółte światło sprawiało, że bolały mnie oczy.

Chwiejnym krokiem szłam, aż w końcu stanęłam przed swoim pękniętym lustrem. Syknęłam i odwróciłam wzrok. Wyglądałam okropnie.

– To nic takiego – mruknęłam, podnosząc wzrok i przyglądając się sobie.

Moje ciało pokrywały siniaki, krew i blizny. Większość z nich znajdowała się na klatce piersiowej, nogach i plecach. Kilka siniaków było widocznych na rękach, a na twarzy, tuż przy szyi, widniała pojedyncza blizna.

Tak, na szyi – blizna, którą spowodowała moja siostra, bo próbowała mnie zabić.

Sięgnęłam do kranu i wylałam trochę wody na moje drżące ręce. Biorąc głęboki oddech, spryskałam nią plecy. Z moich ust wyrwał się mały krzyk, gdy poczułam, jak zimna woda szczypie moją skórę.

Spoglądając na siebie w lustrze, skinęłam głową. Musiałam się wykąpać, żeby móc obmyć rany. A potem je opatrzyć.

Małymi krokami dotarłam pod prysznic. Odkręciłam kran. Zimna woda spłynęła na moją skórę, sprawiając, że zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Ból był nie do zniesienia, ale musiałam wytrzymać. To nie był pierwszy raz.

Zakrywając usta, szlochałam w ciszy.

– Dlaczego ja? – spytałam między szlochami.

Wzdrygnęłam się i wzięłam wdech. Brakowało mi tylko ogromnego siniaka na plecach. Skoncentrowałam się na swoich ranach i wtedy usłyszałam nagłe pukanie do drzwi sypialni.

Napięłam się, myśląc, że to może ktoś z mojej rodziny. Czyżby wrócili po to, żeby mnie ukarać?

– Wejdź – zaczęłam się nerwowo jąkać. Chwyciłam za pościel i przygotowałam się. Kto to był?

Ktoś otworzył drzwi; był to ktoś o czarnych włosach.

– Mayah? – szepnęłam niepewnie.

– Hej – powiedziała dziewczyna w stroju pokojówki, otwierając drzwi i wchodząc po cichu.

– Dlaczego tu jesteś? – zapytałam ją, obawiając się tego, że zostanie ukarana tak samo, jak ostatnio. – Wracaj!

– Nie, moja pani, nie wrócę – odpowiedziała Mayah z ciepłym uśmiechem, który sprawił, że zabolała mnie klatka piersiowa.

– Ale możesz zostać ukarana. Proszę – błagałam ją.

Mayah była pokojówką, która pracowała w pałacu, moim domu. Byłam księżniczką, której wszyscy nienawidzili. Mieszkańcy miasta nie znali prawdy. Nie widzieli tego, jak torturowano najmłodszą księżniczkę.

A Mayah była jedyną służącą, która mi pomagała. Była starsza ode mnie i troszczyła się o mnie. Tylko ona okazywała mi miłość.

– Chodź tu, pozwól mi – powiedziała Mayah, chwytając małe pudełko awaryjne, w którym trzymałam lekarstwa.

Jej sapnięcie uświadomiło mi, że te siniaki są gorsze niż poprzednie. Wzdychając, pozwoliłam jej zatuszować moje rany. Kilka minut później Mayah skończyła.

– Wszystko przykryte – powiedziała Mayah, zamykając pudełko. – Odpocznij, przyniosę ci coś do jedzenia.

Podziękowałam jej i ciepło się uśmiechnęłam się, a Mayah wyszła.

Rozejrzałam się po swoim pokoju. Szare ściany i zasłony zwisające z sufitu zdobiły moją szarą sypialnię. Mimo tego, że byłam księżniczką, nie miałam prawie żadnych mebli.

Jedyne, co miałam, to biała drewniana szafa, stolik pod biurko, moje łóżko z baldachimem i stolik nocny. W moim pokoju było chłodno, ciemno i samotnie.

Mój zły ojciec, król Azar z Imperium Pallatyńskiego, popełnił wielki błąd. Zdradził czarownicę.

W Imperium Pallatyńskim żyły czarownice, czarnoksiężnicy, poszukiwacze i inne stworzenia. A my byliśmy jedynym imperium, które zdradziło czarownicę.

Mój ojciec, król Azar, nie przewidział jednak tego, że czarownica, którą zdradził, będzie w stanie się zemścić. A tak się właśnie stało. Zabiła dwóch jego synów, królową i rzuciła klątwę na mnie, który byłam ledwie niemowlęciem.

Zostawiła go ze starszą córką i przeklętym dzieckiem.

Zawsze zastanawiałam się dlaczego. Byłam ledwie niemowlęciem. Z tego powodu moja matka popełniła samobójstwo.

Z tego powodu za każdym razem, gdy mój ojciec, król, wpadał w gniew, wyładowywał go na mnie. Nie tylko on, ale wszyscy.

Tutaj, w pałacu, nazywano mnie przeklętą. Nikt się do mnie nie zbliżał i nikt ze mną nie rozmawiał. Nie miałam przyjaciół, nie miałam nikogo. Zostały mi tylko samotne noce i krwawe łzy, które były moimi towarzyszami.

Mimo to uśmiechałam się. Bo przez cały ten czas nigdy nie okazałam im swojej słabości ani łez. Każda kara, każda tortura, każde jadowite słowo – nigdy nie okazałam przed nimi słabości.

Ponieważ byłam zdeterminowana, aby wydostać się z tego miejsca bez względu na wszystko. Zostały mi jeszcze tylko dwa lata życia i bez względu na wszystko osiągnę przynajmniej wolność, której byłam pewna.

Następnego dnia obudziłam się w tym samym rytmie. Otwierałam okna, brałam kąpiel, przebierałam się w swoje poszarpane ubrania i czytałam książki.

Ojciec nie pozwalał mi wychodzić z pokoju. To była moja klatka. Byłam zamknięta z dala od reszty świata. Mogłam wychodzić tylko wtedy, gdy wymagało to obecności całej rodziny królewskiej.

Wyglądając przez okno patrzyłam na błękitne niebo. Słońce świeciło przez nie mocno. Ptaki ćwierkały, a wiatr wiał powoli – idealna wiosna.

Potem, uśmiechając się smutno, spojrzałam za mury zamku. Zawsze zastanawiałam się nad tym, co jest za nimi. Czy było tam pięknie? Czy były tam niesamowite i piękne pola róż? Jakie było jedzenie, jacy byli ludzie?

Spojrzałam na książkę w moich rękach i uśmiechnęłam się. Wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłam, było fantazją. Jedyne miejsca, do których mogłam się udać, to historie, które czytałam. Westchnąwszy, wyjrzałam na zewnątrz.

Moja sypialnia znajdowała się we wschodnim skrzydle zamku. Było to miejsce, które niewielu odwiedzało.

Oparłam głowę o ramę okna i westchnęłam. Moje rany nadal bolały. Bolało mniej, niż wczoraj, ale każdy najmniejszy ruch i tak sprawiał, że się krzywiłam.

Gdy tak rozmyślałam o moim nędznym życiu delikatne pukanie sprawiło, że spojrzałam na drzwi.

– Kto tam? – zawołałam.

Drzwi sypialni otworzyły się nagle z impetem i weszła przez nie główna pokojówka. Zamknęłam książkę i usiadłam przerażona.

Obejrzała mnie od stóp do głów i szyderczo zarechotała. Opuściłam głowę, trzymając w rękach książkę.

– Twoja obecność jest konieczna – krzyknęła główna służąca. Spojrzałam w górę, zaskoczona. Zobaczyłam kilka innych pokojówek, które wchodziły z ubraniami i butami.

– TERAZ! – krzyknęła główna służąca, wywołując u mnie dreszcz. Kiwnęłam szybko głową i wstałam, odkładając książkę na stolik.

Pokojówki chwyciły mnie za ramię i rozebrały. Bolało mnie każde dotknięcie i obrót. Moje rany pulsowały, gdy zaczęły oczyszczać moje ciało i pomagać mi się ubrać.

Byłam ciekawa tego, dlaczego o mnie poproszono, ale najlepiej było trzymać język za zębami.

– Odwróć się – powiedziała główna służąca. Spróbowałam to powoli zrobić, ale ona popchnęła mnie tak, żebym odwróciła się szybciej.

Przygryzając wargę, przygotowałam się psychicznie. Gdy wciskano mnie w gorset wdychałam powietrze i patrzyłam w lustro przede mną. Moje rany na plecach pulsowały, gdy wciąż go zaciskała.

Po twarzy spłynęła mi jedna łza. Tłumiąc ból, trzymałam głowę wysoko.

Kiedy już skończyła, a wszystkie pokojówki zrobiły ostatnie poprawki,spojrzałam na siebie w lustrze.

Miałam na sobie długą, niebieską suknię z falbanami, która sprawiała, że moje oczy wyglądały na jeszcze bardziej niebieskie. Gorset podkreślał moją szczupłą sylwetkę, nadając mi małą talię, bardziej zmysłowe piersi i grubsze uda.

Pokojówki spięły moje włosy w wysokiego kucyka i zrobiły prosty makijaż. Moje piegi były nadal widoczne, mimo że dodały pudru. Założyły mi proste, złote kolczyki.

Gdy skończyły, główna pokojówka poprosiła wszystkich o opuszczenie pokoju.

Nerwowo bawiłam się rękami.

– Król wydał rozkaz, abyś była obecna. Tylko ty i nikt inny. Wyjaśni ci, dlaczego cię wezwał. Czy to jasne? – zapytała główna służąca, patrząc na mnie surowo.

– Tak, proszę pani – odpowiedziałam ze spuszczoną głową.

– Dobrze, idziemy – powiedziała służąca, otwierając drzwi, a ja wyszłam na zewnątrz.

Poszłam za służącą z opuszczoną głową. Wszyscy, którzy nas widzieli, patrzyli na mnie z podziwem. Wszyscy o mnie wiedzieli, ale niewielu mnie widziało.

– To ona?

– Tak, to ta przeklęta.

– Och, pierwszy raz ją widzę.

– To tylko przeklęta kobieta.

– Spójrz na nią, jaka brzydka.

– Nienawistna.

– Król jej nienawidzi.

– Dlaczego jej nie zabił?

Wszystkie zaciekawione głosy szeptały, patrząc na mnie. Czułam się jak szczur w pułapce.

Uśmiechając się, starałam się myśleć o tym tak, że wszystko, co mówią, jest zabawne. Nie mogłam pozwolić na to, aby ich słowa mnie zraniły. Nie byłam słabą dziewczyną.

Byłam tylko niewiniątkiem wmieszanym w to wszystko. Wszystko przez mojego ojca.

Zatrzymałam się i podniosłam głowę. Dwóch wysokich strażników stało z wysoko podniesionymi głowami. Żaden z nich nie patrzył na mnie. Stojąc prosto, przełknęłam cały ból, jaki czułam.

– Pamiętaj o etykiecie, jeśli nie chcesz zostać ukarana – szepnęła mi do ucha główna służąca.

Przytaknęłam posłusznie, gdy otworzyły się drzwi do sali tronowej. W korytarzu, w którym stałam, rozległy się głosy i śmiechy. Weszłam do środka, chwyciłam za suknię i zaczęłam iść w kierunku centrum sali.

Ogromną salę tronową zdobiły białe i złote ściany ze złotymi gargulcami. Na środku podłogi leżał czerwony dywan.

Miejsce to oświetlały żyrandole, a ich światło odbijało się od białej, marmurowej podłogi, która pozostawała odkryta.

Wszyscy ucichli zaraz po tym, jak mnie zauważyli. Wszystkie oczy patrzyły na mnie tak, jakbym była jakąś zdobyczą.

Co najmniej dwunastu mężczyzn siedziało na drewnianych krzesłach ozdobionych złotymi wzorami. Każdy z nich miał u boku puchar z winem i jedzenie.

Starzy głupcy patrzyli na mnie. Niektórzy z obrzydzeniem, inni z uśmiechem, który mógłby mnie pożreć, a jeszcze inni z nienawiścią, tak, jak mój ojciec, który siedział na swoim złotym tronie.

– Chwała niech będzie królowi Imperium Pallatyńskiego – powiedziałam, pochylając z szacunkiem głowę.

– Możesz podnieść głowę – powiedział mój ojciec, król Azar. Zrobiłam to, co kazał, i na niego spojrzałam. Jego brązowe oczy i czekoladowe włosy, takie, jak moje, patrzyły na mnie z obrzydzeniem. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidził?

– A więc to jest twoja druga córka? – zapytał męski głos, gdy zerknęłam w bok.

– Słyszałem, że jest brzydka, ale ona jest piękna – powiedział inny głos.

– Szkoda tylko, że ma takie blizny – powtórzył pierwszy mężczyzna.

Nie odrywałam wzroku od przodu. Patrzyłam na ojca bez żadnych emocji. Jego oczy nie opuszczały moich. Wywiercał we mnie dziurę.

– Dość – powiedział ojciec, opierając głowę na zaciśniętej dłoni, w której, jak wiedziałam, trzymał gniew. – Księżniczko, zostałaś wezwana, ponieważ mamy dla ciebie nowiny.

Zmarszczyłam się lekko. O jakich wiadomościach on mówił?

– Mamy do zawarcia małą, pilną umowę, a ty jesteś tą wybraną – powiedział mój ojciec, patrząc na mnie. Byłam tak zdezorientowana, że spojrzałam tylko na podłogę.

Popełniając błąd, otworzyłam usta i zapytałam: – O jakiej umowie mówisz?

Trochę za późno zdałam sobie sprawę z tego, że wypowiedziałam to bez pozwolenia. Pochyliłam głowę. Zaczął się we mnie budzić strach, bo wiedziałam, że po tym, jak to zrobię, zostanę ukarana.

– O ślubie! – odparł mój ojciec. Jego twarz drgnęła ze złości. A potem, patrząc przez rzęsy, zobaczyłam to, jak chwyta za podłokietnik. – Masz zostać wydana za mąż.

Nikt nie odezwał się ani słowem. Czekałam na to, aż ojciec będzie kontynuował. Palce wbijały mi się w skórę, gdy powtarzałam sobie w głowie jego zdanie. Czy on zamierza mnie za kogoś wydać? Czy ja wychodzę za mąż?

– Po prostu jej powiedz – powiedział zirytowany, męski głos. Spojrzałam na osobę, która mówiła. Zdając sobie sprawę z tego, kto to jest, ponownie odwróciłam wzrok.

– Skurwiel – mruknęłam pod nosem.

Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale z przodu siedział mój wujek. Był bratem mojej zmarłej matki. Nienawidził mnie, ponieważ obwiniał mnie za jej śmierć.

– Księżniczko Imperium Pallatyńskiego, zostaniesz żoną króla Imperium Etuicji. Króla Maximusa Jorica Perica.

Podniosłam głowę.

– Co? – wymamrotałam z niedowierzaniem. Miałam zostać żoną króla Imperium Etuicji? Ale to było przecież wrogie imperium, nasz wróg.

– Od jutra nie należysz już do tego imperium. Masz być przygotowana na to, że zostaniesz zabrana do Imperium Etuicji – powiedział mój ojciec. – Niech wszyscy stąd wyjdą.

Wstrząśnięta, pozostałam na swoim miejscu. Próbowałam sformułować jakieś słowa, ale z moich otwartych ust nic nie wychodziło. Gdy przyłożyłam dłoń do drżących ust, zobaczyłam cień stojący przede mną.

Zaskoczona, spojrzałam w górę. Mój ojciec, król Azar, patrzył na mnie z góry. Jego wysokie i ogromne ciało sprawiało, że czułam się jak o wiele mniejsza, niż byłam.

Spoliczkował mnie, a ja upadłam na kolana.

– Kto dał ci pozwolenie na mówienie? – powiedział ojciec, patrząc na mnie. Trzymałam się za płonący policzek. Metaliczny smak w ustach uświadomił mi to, że jestem ranna.

– Jesteś prawdziwą szczęściarą, suko. Gdyby nie to, że jutro zostaniesz zabrana do Imperium Etuicji, to policzkowałbym cię tak długo, aż straciłabyś przytomność.

Moje oczy napełniły się łzami.

– Dzięki Bogu, że w końcu znikasz. Pamiętaj o tym, żeby zabrać ze sobą każde małe gówno. Aj, nie, zaraz, o czym ja tak właściwie mówię? Czy ty w ogóle coś masz? – syczał mój ojciec, plując mi w twarz. Wzdrygnęłam się.

Sprzątnęłam ręką jego plwocinę i spojrzałam na niego. Po raz pierwszy zobaczyłam to, że jego oczy są szeroko otwarte.

– Cieszę się tym, że od ciebie odchodzę, ty bezużyteczny durniu! – splunęłam z wściekłością.

– Jak mnie nazwałaś? – zapytał mój ojciec, szarpiąc mnie za włosy, przez co zaczęłam krzyczeć. – Powtórz to!

Zebrałam się na odwagę i z powrotem splunęłam mu w twarz. Jęknął gniewnie, a potem mnie kopnął. Dysząc, trzymałam się za brzuch.

– Jesteś bezużytecznym gównem, które nie powinno było się urodzić. Po prostu odejdź – powiedział mój ojciec, puszczając moje włosy.

Podnosząc się pozwoliłam na to, aby łzy same popłynęły. A potem, odwróciwszy się od niego, wyszłam z pokoju.

Pobiegłam do swojej sypialni. Wydawała się być tak daleko, że zrobiło mi się od tego wszystkiego duszno. Głośno szlochając, wbiegłam na górę i zamknęłam się na klucz. Zasunęłam drzwi i głośno płakałam. Wyrzucałam z siebie cały nagromadzony ból.

Ze złością rozpuściłam włosy. Rozebrałam się, zaniepokojona tym wszystkim. Moje rany były zdrętwiałe od gorsetu. Gdy spojrzałam na swoje plecy, to zobaczyłam krew kapiącą na podłogę.

Otworzyłam pudełko z lekarstwami. Drżącymi rękami próbowałam zakryć krwawiące rany. Ale moje łzy sprawiały, że było to jeszcze trudniejsze.

Osuszając twarz grzbietem dłoni ze złością uderzyłam w lustro, rozbijając je.

Gdy złość opuściła moje ciało, w końcu się uspokoiłam.

– Księżniczko? – słodki głos Mayah zawołał z drugiej strony drzwi.

– Odejdź! – odparłam. Nie byłam w nastroju, by się z nią spotykać.

Czekałam na to, aż mi się przeciwstawi. Zostałam w łazience. Moje ręce chwyciły za kran.

– To jest twoja wolność – wymamrotałam, patrząc na swoją twarz w odłamkach szkła. – To jest twoja szansa.

Następnego dnia, wczesnym rankiem, przyszła główna pokojówka z innymi służącymi. Pomogły mi przebrać się w zieloną sukienkę, a potem wzięłam kilka rzeczy, które miałam, i wyszłam.

Po raz ostatni spojrzałam na pokój, który służył mi za klatkę przez ostatnie osiemnaście lat. Wyszeptałam pożegnanie.

Czekał na mnie brązowy powóz z insygniami cesarstwa. Były w nim dwa białe konie i dwóch woźniców, którzy pomogli mi włożyć mój mały bagaż do powozu.

Weszłam do powozu i obejrzałam się za siebie. Nikt nie wyszedł, aby zobaczyć, jak odjeżdżam. Uśmiechając się smutno, zasunęłam zasłonę w oknie.

Gdy woźnica wydał polecenie poczułam, że powóz ruszył. Konie rżały, gdy jechały do przodu.

Z westchnieniem oparłam głowę na puszystej poduszce. – Przynajmniej dał mi ładny powóz – mruknęłam smutno.

Znudzona, odsunęłam zasłonę w oknie. Dzień był ponury, tak jak moje serce. Z westchnieniem oparłam podbródek na dłoni.

– Wreszcie jesteś wolna – powiedziałam do siebie. – Wolna od jego tortur.

Byłam Amari, księżniczką Imperium Pallatyńskiego. Dziewczyną, na której ciążyła klątwa. Klątwa, która została na mnie rzucona, gdy się urodziłam. Klątwa, która miała odebrać mi życie, gdy tylko skończę dwadzieścia lat. I którą zabiorę ze sobą do grobu. Ale jakoś trzymałam ten krzyż na sobie – mój krzyż, który miałam dźwigać.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea