Kontrakt na miłość - Finał - Okładka książki

Kontrakt na miłość - Finał

S.S. Sahoo

Ckliwa noc

XAVIER

Pamiętam letnie wieczory, takie jak ten.

Na luzie, wiatr we włosach, w drodze do domu.

Wtedy to mój ojciec prowadził samochód.

Przez długi czas chciałem tylko wyrwać się spod jego kontroli. Ale teraz zrobiłbym wszystko, żeby to on mógł zasiąść za kierownicą.

Życie było takie zabawne. Niekiedy chciało się niewłaściwych rzeczy w niewłaściwym czasie.

Po spotkaniu, które wydawało mi się, że trwało godzinami, mimo że był to tylko jeden drink, chciałem tylko z nim porozmawiać. Powiedzieć: – Tato, właśnie dostałem dużą ofertę.

A on by się uśmiechnął, powoli i złośliwie, i poganiał mnie, żebym opowiedział całą historię.

Mogłem sobie wyobrazić jego twarz pełną podniecenia.

Tato, mam nadzieję, że teraz mnie widzisz.

I chociaż nigdy nie mogłem tego udowodnić ani nawet wyjaśnić, część mnie wierzyła, że on to potrafi.

Miałem wrażenie, że czuwa nade mną, kiedy wracam do domu, do mojej rodziny, tak jak kiedyś wracaliśmy do domu, do mamy.

Bzz. Mój telefon zawibrował w uchwycie na kubek, a na ekranie konsoli zobaczyłem, że to Al. Zignorowałem to.

Tata ucieszyłby się, gdyby wiedział, że Angela i ja jesteśmy w sobie zakochani jak nigdy dotąd, a ja nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć ją i nasze piękne dzieci.

...i Kena.

Dobra, nasze życie domowe nie było usłane różami i kolacjami przy świecach. Ale było nasze.

I nawet byłem podekscytowany możliwością wypicia piwa na zniszczonej kanapie z moim teściem.

Nasze spotkanie z O'Malleyami sprawiło, że czułem się niespokojny, zdenerwowany... i chciałem być w domu z Angelą. Tylko ona mogła mi pomóc, gdy znalazłem się w takim stanie.

Mój telefon ciągle brzęczał w uchwycie na kubek. Kolejne wiadomości od Ala. Otworzyłem telefon, jedną rękę trzymając na kierownicy, i nie czytając tekstów, nacisnąłem przycisk nagrywania głosu.

– Mówiłem ci, że prowadzę, dupku. Porozmawiajmy o tym jutro, tak jak planowaliśmy.

Wysłałam notatkę głosową i westchnąłem. Częścią tego, co uwielbiałem w Alu, było to, jak bardzo angażował się w naszą pracę.

Ale ja nie bałem się stawiać granic. Już nie.

Bzz!

Mówiąc o granicach...

– Al, mówiłem ci, że porozmawiamy jutro – tak się przywitałem.

– Słuchaj, Xavierze. Prześledź to ze mną przez chwilę, proszę cię, stary – głos Ala dobiegł z samochodowego zestawu stereo.

– Nie ma aż tak wiele do przetrawienia.

– Żartujesz? Te pieniądze to była gra o władzę, prawda? Czułem się, jakby każde oko w tym barze było skierowane na nas. To była napięta sytuacja.

– Mieliśmy dobrą noc. Powinniśmy oboje poklepać się po plecach i pójść do łóżka. Szczerze mówiąc, Al, jadę do domu i jedyne, czego chcę, to zapomnieć o pracy do jutra.

Milczał przez chwilę. – Dobrze.

– Nalej sobie trochę X i wyluzuj na dziś. Ok, mistrzu? – spytałem, wjeżdżając na naszą ulicę.

– Na zdrowie – odpowiedział, a ja usłyszałem, jak lód grzechocze w szklance.

ANGELA

Łup!

Dźwięk tłukących się naczyń jeszcze raz odbił się echem w moich uszach.

Stanęłam w salonie przy zniszczonej kanapie taty i wzięłam jeden uspokajający oddech, zanim weszłam do kuchni.

– Tato, co ty robisz?

– Hamburgery! – krzyknął Ace, wybiegając zza wyspy w swoim małym fartuszku i wpadając na moje nogi z uściskiem. Pogłaskałam Ace'a po blond włosach, identycznych jak moje.

– Mój kucharz ma rację! Nie czujesz tego, kochanie? Kiedyś to było twoje ulubione danie.

– Czuję to – odpowiedziałam. – I czy możesz proszę bardziej uważać na porcelanę?

– Przepraszam, pączuszku – odpowiedział tata, jego twarz nadal była różowawa się od śladów zrobionego przez dzieci makijażu.

Wiem, że czuje się źle... jak mogę być na niego zła?

Po incydencie z dziećmi bawiącymi się na ulicy, gdy on spał, tata uparcie przystąpił do działania, odmawiając nawet wzięcia prysznica.

Był przekonany, że musi mi to wynagrodzić. Oczywiście, nie zdawał sobie sprawy, że jedyną rzeczą, która pomogłaby mi się zrelaksować, byłoby zrelaksowanie się przez niego.

Ale to była rozmowa na inny czas.

A ja nadal mam w sercu miejsce dla hamburgerów. Mój mąż, z drugiej strony...

– Ale Xavier już zamówił sushi na wynos.

– Nie chcę, żebyście ty lub Xavier kiwnęli palcem. Ace i ja zajmiemy się wszystkim.

– Super! Niechlujna nauka! – Ace wystrzelił z moich nóg prosto w nogi taty.

Na twarzy taty pojawił się wyraz bólu, tak szybko, że zastanawiałam się, czy go sobie nie wyobraziłam.

– Uważaj na dziadka, Ace.

– Nie martw się o mnie, aniołku. Leah, Ace i ja mamy plany na zabawę później. Może się do nas przyłączysz, Xavierze?

Odwróciłam się i spojrzałam na mojego męża, który wszedł do pokoju... a jego zdumiony wyraz twarzy pasował do tego, co czułam.

Xavier odpowiedział: – Nie skorzystam – odparł, dotykając moich pleców. – Tobie też przydałoby się trochę odpoczynku. Kolacja jest już w drodze.

– Możesz pożegnać się z marnym, starym jedzeniem na wynos. Teraz, gdy masz szefa kuchni, będziesz jadł domowe posiłki każdego wieczoru!

Czułam, jak ciało Xaviera za mną sztywnieje z przerażenia i musiałam zagryźć wargę, żeby się nie roześmiać.

– To nie jest konieczne – nalegał mój mąż. – Ale zrezygnuję z sushi dzisiejszego wieczoru…

– To rozumiem, chłopcze! A teraz wy dwoje wynoście się stąd. Ace i ja mamy kuchnię do ogarnięcia.

Tata nie musiał mi dwa razy powtarzać. Odwróciłam się, biorąc Xaviera za rękę. W salonie obrócił mnie dookoła i jego usta spotkały się z moimi.

Jego pocałunek był naglący, a jednocześnie czuły. Jego palce wplątały się w moje włosy, przytrzymując mnie blisko siebie, a ja odprężyłam się pod jego dotykiem.

– Za co to było? – zapytałam z zapartym tchem, gdy się odsunął.

– Po prostu dlatego, że cieszę się, że jestem z tobą.

Głaskałam go po twarzy, serce mi się topiło. – Ja też, kochanie. Czy twoje spotkanie poszło dobrze?

– Opowiem ci o nim później – odpowiedział. Z jego wyrazu twarzy wynikało, że nie wygląda to dobrze. – Muszę zadzwonić do restauracji.

– Przepraszam za to. Ale tata powiedział, że pozmywa naczynia, więc będziemy mieli trochę czasu na relaks – powiedziałam uwodzicielsko, pociągając go za kołnierz do jeszcze jednego pocałunku.

– To jest dokładnie to, czego potrzebuję – odpowiedział.

XAVIER

Po tym, jak udało mi się zjeść najlepszego hamburgera w moim życiu, odchyliłem się na krześle.

Ze szczytu stołu miałem pełny widok na moją rodzinę:

Ken, z sosem ściekającym po jego koszulce Gigantów. Moja piękna żona z sosem na policzku. I moje dzieci z sosem... wszędzie.

– Dziękuję za kolację, Ken. To było... niezapomniane.

Angela rzuciła mi spojrzenie, ale Ken zbył ten komplement łaskawym machnięciem brudnej serwetki.

– Domowe hamburgery to moje nowe ulubione danie – oznajmiła Leah.

– Tak jak twojej matki! – powiedział Ken z dumą. – Kiedy była małą dziewczynką, jedliśmy je na papierowych talerzach. A tu mamy porcelanę!

– Papierowe talerze są szkodliwe dla środowiska – powiedział Ace, marszcząc czoło.

– Ale są dobre, jeśli chodzi o oszczędność czasu! Teraz, kiedy jestem na emeryturze, mam mnóstwo czasu na zmywanie naczyń.

Gdy Ken zaczął sprzątać ze stołu, Ace ziewnął i sięgnął po Angelę. – Mamo, mogę się przytulić?

Moja żona nie mrugnęła okiem, gdy jego brudne ręce chwyciły jej jedwabną bluzkę. Podniosła naszego syna na kolana i pocałowała go w głowę.

Czułem, jak moje serce rośnie, czując tak wielką miłość, że aż bolało. Jak to się stało, że mam takie szczęście?

Przez wiele lat martwiłem się, że jakaś kobieta może mnie kochać tylko dla moich pieniędzy. Do diabła, nawet myślałem, że Angela jest poszukiwaczką złota.

Ale nie mogłem się bardziej mylić. Ciągle przypominała mi o tym, co w życiu jest naprawdę ważne.

Rodzina.

Angela powiedziała: – Chodźmy do wanny – a potem zwróciła na mnie uwagę. – Spotkamy się na górze?

– Oczywiście – odpowiedziałem.

Pozbierałem resztę naczyń ze stołu i dołączyłem do Kena w kuchni. Otworzyłem zmywarkę do naczyń.

– STOP! – krzyknął Ken. – Widziałem zbyt wiele w mojej pracy w restauracji, żeby pozwolić maszynie dotknąć tej porcelany. Zostaw to mnie, mistrzu.

– W porządku – odpowiedziałem. Nie chciałem się kłócić. Myślami byłem już na górze, w łóżku z moją żoną, mając ten dzień za sobą.

***

Pół godziny później byłem w łóżku także fizycznie.

Leah i Ace byli już wtuleni w siebie, a ja opowiedziałem Angeli o naszym spotkaniu z O'Malleyami.

Nasza pościel była ciepła, światła przyciemnione, a jej ciało przyciśnięte do mojego.

Nawet dudniący jazz dobiegający z kuchni nie mógł mnie dotknąć. W końcu byłem dokładnie tam, gdzie powinienem być - z moją żoną.

– Nie pozwól, żeby O'Malleyowie cię denerwowali – powiedziała cicho Angela, masując dłonią mój kark. – Czy możesz to potraktować jako komplement i iść dalej?

– Mam nadzieję, że tak. Po prostu jest w nich coś... dziwnego – przerwałem. Mogłem na tym poprzestać, ale postanowiłem powiedzieć jej to, co naprawdę chodziło mi po głowie.

– Dużo dziś myślę o tacie.

Angela objęła mnie mocniej, dając mi czas na kontynuację.

– Tęsknię za nim. Bardziej niż zwykle. Jakbym po prostu... musiał wiedzieć, że byłby ze mnie dumny.

Zaschło mi w gardle. Przyznanie się do tego było niemal fizycznie bolesne, ale to była prawda.

Angela przytrzymała moją twarz, zmuszając mnie do spojrzenia jej w oczy. Kiedy to zrobiłem, zobaczyłem czystą miłość.

– Brad jest z ciebie bardzo dumny. Nie czujesz tego? – na jej ustach pojawił się uśmiech. Wiedziałem, o czym myśli.

Nasze dzieci. Nasze życie.

X-Label było tylko jego małą częścią.

A ja zdołałem zatrzymać przy sobie tego anioła, moją bratnią duszę. Angela miała rację. Mój tata byłby dumny.

Pocałowałem ją, chcąc okazać jej miłość, której nie potrafiłem wypowiedzieć na głos.

– Kocham cię – wyszeptałem, całując jej szczękę, płatek ucha, szyję, obojczyk...

Wszystko, co się dla mnie liczyło, było właśnie tutaj, w moich ramionach.

Angela wstrzymała oddech, a moje całe ciało ożyło z pożądania. Po dniu, w którym nic nie miało sensu, w końcu wszystko było proste.

ŁUP!

– Och! – Angela wydusiła z siebie. – Myślisz, że...?

– Zdecydowanie porcelana – odpowiedziałem.

– To znaczy, mój tata...

ŁUP!

Westchnąłem. – Chodźmy.

Angela wyskoczyła z łóżka, prostując swoje szorty i top, gdy szła. Wstałem, ułożyłem spodnie od piżamy i zastanawiałem się nad włożeniem koszuli...

A niech to... W końcu to był mój dom. Jeśli Kenowi nie podobał się mój sześciopak, to nie był to mój problem.

Szedłem za żoną po wielkich schodach, a śpiew Kena stawał się coraz głośniejszy z każdym krokiem.

Cóż, przynajmniej on ma się dobrze.

W kuchni zatrzymałem się w miejscu. Ken tańczył po marmurowej podłodze, trzymając rękę na piersi, gdy śpiewał refren.

Już miałem powiedzieć coś o odłamkach porcelany rzuconych w kąt, ale się powstrzymałem.

Mamy jej sporo, na szczęście.

Oczy Kena rozbłysły, gdy nas zauważył i podszedł, biorąc Angelę za rękę. Roześmiała się, gdy nią okręcił, rzucając mi przepraszające spojrzenie.

– Kiedy Angela dorastała, co wieczór mieliśmy własny klub jazzowy! – wspominał Ken z dumą.

Patrzyłem, jak moja żona śmieje się, gdy dramatycznie zanurza się w ramionach Kena.

Dała mi buziaka, a ja odwzajemniłem uśmiech. Nie mogłem jednak stwierdzić, czy uśmiech dotarł do moich oczu.

Mentalnie wciąż byłem na górze. Równie dobrze mogłem tam wrócić, nawet jeśli szedłem sam.

Angela i Ken nie zauważyli, kiedy wyszedłem.

Położyłem się na ciepłej jeszcze pościeli z uczuciem smutku. I nie chodziło tylko o to, że seks został przerwany, ani nawet o to, że Ken działał mi na nerwy.

To było to samo uczucie, które ogarnęło mnie w drodze do domu... Bez Angeli, która mogłaby mnie pocieszyć, powróciło z całą mocą.

Cieszyłem się, że Angela nadal ma ojca w swoim życiu. Oboje z żoną wiedzieliśmy, że nie możemy niczego brać za pewnik, i chciałem, żebyśmy jak najlepiej wykorzystali czas, który pozostał Kenowi.

Dlatego właśnie zaprosiłem go, żeby z nami zamieszkał!

Ale to nie zmieniało faktu, że cierpiałem. Nie zmieniało to faktu, że chciałem, aby mój ojciec też tu był...

Tato, jeśli to słyszysz...

Tęsknię za tobą.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea